sobota, 16 sierpnia 2014

Prolog

          W kraju Ognia, w mieście zwanym Konocha narodziło się pokolenie, dla których taniec jest wszystkim, życiem, pasją... Ludzie stoją przed wieloma wyborami w życiu. Każde z nich otwiera nowe drzwi ukazując wszelkie trudności i sprzeczności. Po otwarciu ich otwierają się kolejne. Puki walczysz o swoje jesteś zwycięzcą, gdy nie walczysz jesteś przegranym. Życie to gra w której są przegrani a jednocześnie wygrani. Stojąc przed wyborem mamy możliwość próby, uda się, to znaczy ze wygrałeś nie uda się to też wygrałeś, ale najgorszy błąd to taki który zostawisz i nie spróbujesz. Przedstawię Ci teraz wiele historii, w których ludzie zostają postawieni przed wieloma wyborami. Czy będą słuszne to sam określisz.

         Akademia Sztuki,  gdzie spotykają się ludzie z "wyższych" sfer. Utrzymuje swój porządek w hierarchii najlepszych a jednocześnie jednych dobrze zarabiających szkół w Kraju Ognia. Pełno młodych ludzi, pragnących się tam szkolić, pracowało dniami lub nocami, aby wpłacić na konto czesne. Budynek był stary, widać było pęknięcia, brud. Czasami nawet dało się zobaczyć obrzydliwe mele na parkingu i zużyte gumy do żucia. Niedaleko był park oraz Dom Kultury.
          Żyła pełnią życia. Dla niej liczyła się jedynie jej przyjaciółka, zakręcona Ino, z którą uczęszczała do szkoły tanecznej. Świata poza nią nie widziała. Była jej bliska niczym siostra, w sumie tak ją nazywała. Ten dzień jak co dzień, zwykły jasny poranek. Za oknem śpiewające ptaki oraz ludzie spacerujący lub też odprowadzający dzieci do szkoły. Młoda kobieta krzątała się w bieliźnie po swoim pokoju przygotowując sobie mundurek szkolny, wcześniej wyprany oraz wyprasowany przez swoją mamę, Mebuki. Białą wyprasowaną bluzkę położyła na swoim pościelonym łóżku, a tuż obok granatową spódniczkę w kratkę. Powędrowała spokojnie do łazienki wziąć prysznic. Gdy już skończyła, osuszyła się i zaczęła nakładać balsam na ciało. Po wysuszeniu włosów zajęła się ubraniami. Zeszła na dół do kuchni aby zjeść śniadanie. Przywitała się z rodzicami i zaczęła konsumować posiłek podany przez swoją mamę.
-Długo się dziś wylegiwałaś.-powiedział jej ojciec gdy już kończyła kanapkę. Młoda dziewczyna tylko sięgnęła po telefon, po to by sprawdzić godzinę.
-Że co?!-Szybko upiła łyk ciepłej herbaty, chwyciła za torbę, ubierając buty. Pożegnała się z rodzicami i wybiegła z domu.
-Ta dzisiejsza młodzież. Brak poczucia czasu-powiedział z rozbawieniem do swojej żony. Ta natomiast tylko się uśmiechnęła.
          Tymczasem w akademii pełno młodych ludzi zajmowało się swoimi talentami. Dla innych to był taniec, dla innych muzyka a dla jeszcze innych plotki. Każdy miał jakieś dodatkowe hobby. Blond włosa kobieta czekała na swoją przyjaciółkę. Nie mogła się doczekać kiedy ją spotka. W sumie, co by to było za życie bez jednej wariatki. Czekała na schodach niedaleko głównego wejścia. Ciągle się rozglądała, aż miała ochotę pójść po nią do domu i zaciągnąć do szkoły. W końcu to ostatni rok szkolny, który spędzają razem. Była przygotowana na każdą okazję, bo ciągle nosiła ze sobą aparat fotograficzny z dużą pojemnością karty pamięci. Oczywiście zawsze robiła zdjęcia, czy to byli uczniowie ich szkoły, czy jacyś ładni chłopcy. Najbardziej lubiła robić zdjęcia zakochanych par, miała ich tyle że ledwo pomieściła je na 16GB-owej karcie pamięci. Blond-włosa kobieta dalej rozglądała się za swoją przyjaciółką, a gdy już zobaczyła w tłumie różowe włosy, od razu rzuciła się w pogoni.
-SAKURAA!!- krzyczała przez cały parking. A gdy już do niej dotarła rzuciła się jej na szyję jakby co dopiero wróciła z długiej podróży. Nie mogła złapać tchu, sapała, w końcu przebiegła spory kawałek drogi.
-Hej Ino.-przywitała się z zasapaną przyjaciółką, która dalej nie mogła złapać oddechu.
-Już cała szkoła wie, że przyszłam-dodała śmiejąc się razem z nią.
-Hehe, oj no wiem-powiedziała i od razu pokazała jej najnowsze zdjęcia. Przeglądały tak zdjęcia aż  w pewnym momencie różowo-włosa zauważyła mężczyznę na jednej z fotografii. Miał ciemne włosy, lecz jasną karnację. Oczu nie spostrzegła, ponieważ siedział na trawie odwrócony tyłem do obiektywu. Z za ramienia dało się dostrzec kawałek obrazu. Szkic parku, to udało jej się wywnioskować, ale nie rozumiała dlaczego jest podzielony na 12 pionowych kresek. Parę z nich było już wypełnione szkicem i kolorem a niektóre pozostawały puste.
-Znasz go??-zapytała zielono-oka, widząc jak przyjaciółka wpatruje się w zdjęcie.
-Nie znam, wiem tylko że raz w miesiącu przychodzi na to samo miejsce i maluje ten sam obraz.-powiedziała a westchnięcie wydobyło się z niej.
-Hmm..dziwne. Dobra, chodźmy już na lekcje, bo nas nie wpuszczą do sali-powiedziała ciągnąc blondynkę za sobą. Obydwie kobiety zniknęły za wielkimi drzwiami wraz z innymi uczniami spieszącymi się na zajęcia.
         Zajęcia teoretyczne skończyły się jakiś czas temu. Każdy nauczyciel pilnował poziom nauczania swoich uczniów. Nie było to łatwe, ale dało się to wykonać. Zadaniem nauczycieli było przekazanie wiedzy w sposób wygodny dla ucznia, czyli inaczej mówiąc, każdy odbiorca miał zrozumieć przesłanie. Wszyscy nauczający wyznawali przynajmniej jedną zasadę: "Nie ma złych uczniów, są źli nauczyciele". Więc uczący młodzież profesorowie starali się przekazać wiedzę na wszelkie sposoby.
          Tymczasem na zajęcia praktyczne rozpoczynały się wraz z odpowiednim podkładem muzycznym przygotowanym i starannie przemyślanym przez Kurenai Yuhi. Była to kobieta o długich, czarnych włosach, sięgających do ramion oraz unikalnych czerwonych oczach.Wykazuje dużą troskę i zainteresowanie w stosunku do swoich uczniów. Gdy tylko przekroczyła próg drewnianych drzwi od razu rozpoczęła swoje zajęcia. Najpierw uczniowie mieli ustawić się w grupy pięcioosobowe, bo łatwiej jest obserwować mniejszość i skupiać się na każdym ruchu ciała. Potem następnie włączyła muzykę i...
-Zaczyna grupa od okna! Tak jak ostatnio. Iii..! RAZ, DWA, I TRZY, I CZTERY!- tylko ścieżkę dźwiękową i głos czerwonookiej nauczycielki dało się usłyszeć za drzwiami sali. Nie było mowy o tym aby zajęcia przebiegały w sposób bezczynny. Zawsze był taniec, albo jego historia w ruchomej wersji. Nie pozwalała na lenistwo ani kpiny ze strony uczniów. Z czego pozyskała szacunek. Zajęcia z Kurenai szybko mijały jej uczniom, ponieważ były dobrze rozplanowane. Dbała o swoich podopiecznych. Po skończonych zajęciach młodzi ludzie rozeszli się do swoich domów czy też mieszkań.
          Odkąd pożegnała się z przyjaciółką, resztę drogi jaką pokonywała wracając do domu, szła sama. O tej porze ciemno się robiło zaskakująco szybko. Jeszcze tylko kawałeczek, 3 minutki i już w domu.-myślała. Nie lubiła chodzić sama gdy słońce było po drugiej stronie globu. Nie wiadomo kto ją śledzi lub co najgorsze kto może ją uprowadzić. Była w końcu dziewczyną. Nie miała nikogo poza Ino i rodzicami, kto mógłby się o nią jeszcze zatroszczyć. Była niedaleko domu, gdy nagle ktoś w nią wbiegł. Upadła na chodnik nie wiedząc co jest grane. Szła sobie spokojnie i nawet nie wiedziała kiedy znalazła się na ziemi. Nie widziała twarzy, tylko zakapturzoną postać. Niebawem dołączyli jeszcze dwaj mężczyźni, mogła tylko powiedzieć, że mieli na sobie szerokie spodnie, luźne bluzy i czapki z daszkiem. Stali tuż nad nią. W końcu jeden z nich podał jej rękę, żeby mogła wstać.
-Przepraszam, że prze zemnie zaliczyłaś glebę. W porządku?-zapytał nieznajomy.
-Dziękuje. Tak w porządku- powiedziała wstając. Dało się zobaczyć częściowo twarz mężczyzny. Miał on czarne włosy i oczy.
-Ej stary idziemy.-wyrwał go z transu znajomy ciągnąc go za sobą. Puścił jej dłoń i odeszli w pośpiechu. Z oddali dało się tylko usłyszeć ich rozmowę. Cieszyła się, że okazali się normalni. Z ulga przeszła przez ulicę kierując się w stronę domu.
          W nocy wszystko wydawało się inne. Konocha dookoła była pochłonięta mrokiem. A księżyc oświetlał niektóre fragmenty Ukrytego Liścia. Po zmroku mało kto wychodził na ulice Konochy, ponieważ nie wiadomo, gdzie czaiło się niebezpieczeństwo. Opowiadania dla dzieci i młodzieży opowiadały o tym jak pewna para, chłopak i dziewczyna, pojechali na imprezę do znajomych. Skończyło się to tak, że gdy wracali, ktoś ich zatrzymał. Więc zrobili mały postój, okazało się, że to była pułapka. Kobieta, która z okna swojego domu obserwowała całe to zajście opowiadała przed sądem w jaki sposób para została zamordowana. Nikomu w tedy nie było do śmiechu. Każdy rodzic opowiada, do tej pory, swojemu dziecku o całym zajściu, aby tylko nie włóczyło się po zmroku. Pewna niewielka grupa mężczyzn poruszała się po okolicy. Szli bardzo szybko. Jeden poganiał drugiego a drugi z kolei trzeciego.
- Gdzie my w końcu idziemy- zapytał czarnowłosy mężczyzna.
-Poopalać się w blasku księżyca, żebyś nie był już taki blady-zaśmiał się blond-włosy rówieśnik.
-Spokojnie, już niedługo będziemy na miejscu.- szybko dodał, żeby nie oberwać od wkurzonego przyjaciela. Niedaleko było widać stary ogromny budynek. Gdy tylko byli bliżej niego...
-Po co nas tu przywlekłeś?-zapytał zdziwiony Sai.
-Nie gadaj tylko przełaź przez ogrodzenie.-obydwaj mężczyźni przeskoczyli, ale jeden z nich ani drgną. Nie pasowało mu coś.
-A księżniczka na zaproszenie czeka?-zapytał drwiąco Uzumaki.
-Mam złe przeczucia.-odpowiedział.
-Nie przejmuj się tym, przełaź. Najwyżej ja za to beknę.-powiedział. A mężczyzna zrobił to o co poprosił go kolega. Przeskoczył przez ogrodzenie i zaczął kierować się z towarzyszami w stronę budynku. Sprytnie i zwinnie udało im się wejść przez okno, przy pomocy otwieracza jakim był kamień. W środku budynek był zadbany. Znajdowały się tam białe ściany, korytarz, tak można było opisać to pomieszczenie. Niedaleko były schody prowadzące do innych pomieszczeń. Spacerowali po budynku. Oglądali dyplomy i zdjęcia. W jednej z gablot znaleźć się nawet dało puchary. Były to osiągnięcia uczniów.
-To wygląda jak muzeum.- powiedział Naruto wchodząc po schodach. 
-To nie muzeum.-powiedział Uchiha kopiąc przyjaciela w nogę, a dokładniej mówiąc w uniesioną do góry kostkę, żeby się wywrócił. Obydwaj zaczęli się śmiać. Rozglądali się po gablotach, aż w końcu natrafili na tablice niewielkich rozmiarów informującą o nazwie budynku.
-Miałeś racje, Akademia Sztuki-stwierdził blond-włosy mężczyzna. Podchodząc do jednej z gablot zapytał:
-Kto się tu uczy?
-Jakieś bogate gnojki. Patrz na te obcisłe wdzianka- powiedział karooki przyjaciel.
-Widać jacy są umięśnieni-powiedział Sai, na co przyjaciele dziwnie się na niego popatrzyli.
-Pedał-stwierdził Uzumaki odsuwając się od niego. A Uchiha zrobił podobnie, w geście pokazując aby się nie zbliżał do niego. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Ujrzał drzwi do których zaczął się kierować. Wszedł do środka. Wewnątrz była duża sala, wszędzie pełno krzeseł no i scena do której się kierował.
-Ej Pedryle! Zobaczcie tylko na to.- zawołał towarzyszy. Za nim weszli do sali, Uchiha zdążył się już przebrać. Założył pelerynę. Pod ręką znalazł perukę i czaszkę. Pokazał się znajomym cytując własny wiersz na poczekaniu
-Legalizować, albo nie legalizować? O to jest me pytanie moje. Gdyż szlachetnie jest palić dobre zioło.-koledzy bili brawa, ten na to zaczął się kłaniać. Następnie wziął czaszkę i kopną niczym piłką. Sai od razu ją złapał, wraz z Naruto weszli na scenę i zaczęli bawić się wszystkim co popadnie. Oczywiście, gdyby nie zaczęli demolować sceny nie byli by sobą. W końcu zostali nakryci przez strażnika pełniącego tej nocy wartę. Zapaliło się światło. Chłopaki nie wiedzieli co jest grane. Gdy tylko ujrzeli ochroniarza zaczęli uciekać. Niestety jeden z nich został złapany. Sasuke schował się za zasłoną dając znak Sai' emu, żeby uciekał. Sam rzucił się na strażnika, uwalniając Naruto.
-Wynoście się! Dam sobie radę!-krzykną w stronę przyjaciół. Ci natomiast chcieli go ratować, ale gdy wrzasną na nich jeszcze raz, od razu opuścili pomieszczenie. Ochroniarz szarpał się z kruczowłosym jeszcze chwilę, ale w końcu odpuścił i pozwolił się odprowadzić tam gdzie starszy mężczyzna go zabrał.




Od autorki: Przepraszam za liczne błędy. Moje opowiadanie nie jest sprawdzane przez nikogo, więc Możesz w nim znaleźć pełno błędów stylistycznych i nie tylko. A jeżeli chodzi o następne opowiadanie, pojawi się wkrótce, nie wiem dokładnie kiedy, ale Dopisz Sb do niego jeszcze VAT;D taki czasowy;p A i jeszcze coś, taki mały drobiażdżek, niektóre opowiadania bazują na niektórych filmach, z życia wziętych wydarzeniach. 
                                Do zobaczenia:)